Czy istnieją na rynku kredyty bez odsetek?

Wiara, że na świecie ktokolwiek jest skłonny zaoferować nam cokolwiek za darmo, jest powszechna. Na takim oczekiwaniu klientów bazują instytucje finansowe, które obiecują nam kredyty bez odsetek. Kredyty „zero procent” mogą jednak okazać się finansową pułapką. Zawsze należy uważnie przeanalizować ofertę, obliczyć jej skutki i spróbować dociec, dlaczego ktoś chce zrobić nam prezent. Biznes nie przewiduje darmowych obiadów, zatem, jeśli ktoś postanawia nam je postawić, to oznacza, że spodziewa się większych profitów.

Uczciwe kredyty bez odsetek najczęściej oferują duże sklepy, prowadzące wspólnie z innymi podmiotami sprzedaż ratalną. Dla handlowców najważniejsze jest ożywianie rynku i skłanianie konsumentów do nabywania rozmaitych dóbr. Wszelkie potencjalne korzyści, wynikające z pożyczania pieniędzy na zakup, które instytucje tracą rezygnując z odsetek, są kompensowane wysokością marży oraz zyskami wynikającymi z obrotów. Poza tym sklepy mogą umocnić dzięki temu swoją pozycję rynkową, a nawet w dłuższej perspektywie pozbyć się konkurencji.

W przypadku instytucji finansowych kredyty bez odsetek bywają droższe niż standardowe pożyczki gotówkowe. Rezygnacja z odsetek jest rekompensowana wysoką opłatą za rozpatrzenie wniosku oraz prowizją za udzielenie pożyczki. Bardzo często podpisanie umowy kredytowej jest uzależnione od podpisania umowy ubezpieczeniowej, która z punktu widzenia klienta jest zbędnym wydatkiem. Kredytodawcy też proponują, że wszelkie dodatkowe koszty zostaną spłacone z zaciągniętego zobowiązania. W efekcie dają klientom do ręki mniej pieniędzy. Gdyby obliczyć odsetki od pieniędzy faktycznie udostępnionych, to nierzadko łączna kwota do spłaty jest niższa niż w przypadku amatorów produktów bez odsetek.

Rodzina na swoim

Polacy od dawna uważali, że kolejne rządy nic nie robiły w celu ułatwienia startu młodym rodzinom. Większości młodych par nie stać było na kredyt mieszkaniowy oraz założenie samodzielnej i niezależnej rodziny. Tak pod pozorem pomocy młodym ludziom powstał projekt przełożenia pieniędzy z kieszeni podatników do kieszeni banków. W 2006 roku został uruchomiony kredyt preferencyjny „Rodzina na swoim”, w ramach którego z podatków zaczęto finansować przez 8 lat połowę odsetek od zobowiązań zaciągniętych na kupno mieszkania lub domu.

Sam pomysł może wydawać się niezwykle atrakcyjny. Wspaniały rząd umożliwia zakup własnego mieszkania i ułatwia kredyt. W praktyce pieniądze wszystkich podatników w żaden sposób nie przyczyniły się do poprawy sytuacji na rynku mieszkaniowym, ani nie były wsparciem dla najbardziej potrzebujących. Przecież niemal każda z tych 190 tysięcy rodzin, które skorzystały z programu i tak wzięłaby kredyt mieszkaniowy. Były to rodziny zamożne i nieźle zarabiające, bowiem tylko takie posiadają zdolność kredytową, pozwalającą na zaciągnięcie długoterminowego zobowiązania.

Analitycy finansowi ostrzegają, że już w przyszłym roku rynek kredytowy może znacznie zacząć się chwiać. Pierwsze osoby, które dzięki programowi „Rodzina na swoim” otrzymywały dopłatę do odsetek zaczną płacić pełne raty. Eksperci uważają, że część z nich nie jest przygotowana do obsługi zwiększonych zobowiązań. Zwłaszcza, że w ciągu tych lat odsetki za kredyt wzrosły na skutek osłabienia się złotego. Czas pokaże, czy te obawy okażą się uzasadnione. Przecież od dawna wiadomo, że nic tak nie psuje rynków jak rządy.